Czy rodzice wychowujący swoje dzieci w dwujęzyczności zamierzonej w Polsce chcą wychować je na małych Anglików czy Amerykanów?
Dla mnie odpowiedź jest oczywista: nie. Oczywiście nie mogę wypowiadać się w imieniu każdego takiego rodzica, myślę jednak, że nie minę się z prawdą, gdy powiem, że większość z nich widzi język jako narzędzie: narzędzie komunikacji, narzędzie otwierające wiele drzwi teraz i w przyszłości, narzędzie niezbędne do normalnego funkcjonowania w zglobalizowanym świecie.
Czy ucząc dzieci języków obcych trzeba uczyć także kultury?
Według mnie można i warto, ale nic nie trzeba. Fajnie pokazywać dzieciom inne kultury, otwierać na inne style życia i zwyczaje. Język jednak może pozostać samym narzędziem. Język angielski to lingua franca naszych czasów i jego znajomość to mus. Czytając swojemu dzieci obcojęzyczne książki, zwracam jego uwagę na elementy obcej kultury – święta, obyczaje, rzeczy charakterystyczne dla danej społeczności. Moim głównym celem jest jednak przekazanie dziecku naszych polskich tradycji i nie ma dla mnie znaczenia, czy będzie się to odbywało w języku polskim czy też angielskim. Chcę móc opisywać nasze otoczenie także w naszym języku mniejszościowym. Stąd narodziła się we mnie potrzeba wydania własnych książek, w którym anglojęzyczny bohater zanurzony będzie w polskiej rzeczywistości dokładnie tak jak to ma miejsce w polskich rodzinach wychowujących dzieci dwujęzycznie.
Dla mnie dwujęzyczność NIE RÓWNA SIĘ dwukulturowość!
Mamy już dużo książeczek po angielsku, po co nam kolejna?
Książki o Niko różnią się od anglojęzycznych książek zagranicznych wydawców tym, że ich fabuła rozgrywa się w Polsce. Niko chodzi do piaskownicy robić babki z piasku i dmucha dmuchawce na łące. Gdy ma katar, tata robi robi mu nebulizacje. Nie dostaje prezentów od Mikołaja do skarpet powieszonych na kominku, a pod poduszkę lub do buta. Przed Świętami piecze z tatą pierniczki, lepi z babcią pierogi, wyczekuje pierwszej gwiazdki. Dzięki temu słownictwo i zwroty w nich użyte mają dużą wartość praktyczną dla nas, Polaków mówiących po angielsku. Moim celem jest, aby słownictwo zawarte w książeczkach było nieoczywiste – ciekawe, nowe ale wciąż codzienne a nie literackie lub formalne. Opowiadania mówią o codziennych sytuacjach znanych nam wszystkim – nie o przygodach zwierzątkach w lesie lub innych abstrakcyjnych rzeczach.
Dodatkowe korzyści
1. Do każdego opowiadania dostępny jest też audiobook z efektami dźwiękowymi, co nie jest powszechną praktyką w przypadku książek kupowanych w księgarniach. Uważam, że jest to rzecz o bardzo dużej wartości eliminująca problemy z niepoprawnym odczytywaniem tekstu przez rodziców niebędących przecież native speakerami.
2. Polska wersja językowa pod tekstem zaoszczędza rodzicom potrzeby wyszukiwania nieznanych słów w słownikach.
3. Wisienką na torcie są wyszukiwanki po każdym opowiadaniu aktywizujące małych czytelników, a także przesyłane w mejlu kolorowanki do dalszej zabawy z małym Niko.
4. Last but not least: Do każdej części przygotowuję darmową ściągawkę do dalszej pracy z książką. Jest to lista gotowych zdań i pytań z opracowanym słownictwem do opisu i rozmów na temat obrazków. Każdy element znajdujący się na ilustracjach został przemyślany właśnie pod kątem ciekawego, praktycznego słownictwa. Już niedługo pojawi się ściągawka do pozycji „Niko doesnt want a nap” oraz „Niko and the Polish Christmas traditions”.
Zobacz ściągawkę do Niko. my Very First Stories i Niko is ill.