Blog

metoda-helen-doron-czy-warto

Metoda Helen Doron – czy warto?

Pytania o metodę Helen Doron, o to czy warto i jaką mam opinię na jej temat powracają wielokrotnie w Waszych wiadomościach do mnie. Zapraszam Was dziś na wywiad z osobą znającą tę metodę bardzo dobrze.

Moją dzisiejszą rozmówczynią jest Magdalena Bajer, mama wychowująca swoje dzieci dwujęzyczne. Społeczności Instagramowej znana jako mamaispolka, prowadząca bloga mamaispolka.pl i przygotowująca materiały dla dzieci do nauki angielskiego w stylu Montessori. Dla społeczności lokalnej nauczycielka języka angielskiego i właścicielka szkoły Helen Doron w Międzychodzie. Jest również instruktorką
tańca, ale swoją taneczną energię obecnie w całości przeniosła na dywan, na którym zaraża dzieci miłością do angielskiego.

1. Czy mogłabyś w kilku zdaniach opisać metodę Helen Doron dla osób, które jej nie znają?

Zacznę od tego, że metoda Helen Doron opracowana jest tak, by wykorzystać naturalne zdolności dzieci do przyswajania języka oraz uczenia się. Metoda ma na celu przyswajanie języka obcego w taki sposób, jak dziecko uczy się języka ojczystego. Opiera się m.in. na immersji, czyli zanurzeniu w języku obcym, która odbywa się poprzez codzienne słuchanie przez dziecko specjalnie stworzonych nagrań w języku angielskim. Słuchanie odbywa się w tle – podczas zabawy, jazdy samochodem czy w trakcie posiłków. Nauczyciele Helen Doron szkoleni są natomiast w taki sposób, by prowadzić zajęcia różnorodne, stymulujące zmysły oraz pracę mózgu. Stosują w tym celu różne techniki, gry, jak również technologię.

2. Czy wygląda ona tak samo we wszystkich placówkach, czy możliwe są modyfikacje? Czy można śmiało wybrać się do dowolnej szkoły czy jednak dużo zależy od nauczyciela?

Metoda opiera się na szeregu opracowanych przez specjalistów kursów, a przychodząc do szkoły Helen Doron dziecko ma z góry zaplanowaną ścieżkę edukacji na kolejne kilka, a nawet kilkanaście lat (w przypadku najmłodszych dzieci). W każdej szkole Helen Doron dzieci w tym samym wieku najprawdopodobniej będą realizować ten sam kurs. Oczywiście nauczyciel jest przy tym bardzo ważnym elementem układanki – to głównie dzięki niemu dziecko może pokochać języka angielski! Dlatego w szkołach Helen Doron mogą uczyć jedynie certyfikowani nauczyciele, którzy ukończyli kilkudniowe, bardzo praktyczne szkolenie z metody. Co więcej, nauczyciele dostają ogromne wsparcie merytoryczne, mogą się doszkalać, czerpać od siebie wzajemnie inspiracje, by stawać się coraz lepszymi pedagogami.

3. Co Tobie najbardziej podoba się w tej metodzie, a co uważasz za jej minusy?

Ciężko wybrać te najlepsze rzeczy! Pozwól, że wymienię kilka plusów, choć jest ich zdecydowanie więcej!

1. Podstawy metody stworzone są w oparciu o liczne badania naukowe. Program jest wciąż rozwijany, a nad metodyką pracuje szereg specjalistów, którzy śledzą kolejne dokonania badaczy, między innymi z zakresu neurodydaktyki. Sama twórczyni inspirowała się takimi osobami jak dr Suzuki czy Glenn Doman.

2. Kompleksowość – poszczególne kursy opracowane są w bardzo spójny sposób, poczynając od dedykowanych bajek, poprzez piosenki, nagrania, aż po materiały, które nauczyciel wykorzystuje w trakcie zajęć. Materiały te są bardzo różnorodne, a przy tym wspaniale tłumaczą i utrwalają dzieciom treści, które te poznają poprzez słuchanie nagrań w domu.

3. Ścieżka edukacji dla dzieci od pierwszych miesięcy do 19 roku życia. Po kursach dla młodszych dzieci, przychodzą kursy wprowadzające czytanie, fonetykę, a także oczywiście gramatykę. Jest to kompleksowy program nauki języka angielskiego.

4. Nastawianie na mówienie! I tego bardzo nas uczą na szkoleniach – jak zachęcać dzieci do mówienia, jakie stosować techniki, by dzieci rzeczywiście mówiły, a nie jedynie słuchały.

5. Zabawa, radość, śpiewanie, ruch – na tych zajęciach dzieci naprawdę dobrze się bawią i uwielbiają przychodzić na lekcje!

Jedyny minus, który do tej pory znalazłam, a związany jest z moją fascynacją metodą Montessori, (która stawia na otaczanie dzieci realistycznymi rzeczami), jest to, że w materiałach Helen Doron dla młodszych dzieci mamy do czynienia ze światem wymyślonym. Więcej minusów na ten moment nie widzę.

Magdalena Bajer z córeczką

4. Jesteś mamą wychowująca dzieci w dwujęzyczności zamierzonej. Czy uważasz, że ta metoda to dobre uzupełnienie do wprowadzania angielskiego w domu? Czy polecałabyś ją innym rodzicom wychowującym dwujęzycznie, czy raczej nie? (ze względu na czas i koszty)

Zdecydowanie polecam! Moje dzieci, które od urodzenia mają styczność z angielskim (obecnie mówię do nich przez około 80-90% czasu po angielsku) pokochały nagrania Helen Doron, pokochałam je i ja! Wprowadzają wspaniałe zwroty i słownictwo, są tam rymy, wartościowe tematy i świetne piosenki. To rewelacyjne uzupełnienie angielskiego w domu – szczególnie, jeśli z czasem tych okazji do otaczania dzieci angielskim jest mniej (polskie przedszkole, przyjaciele mówiący tylko po polsku). Oczywiście, wiąże się to z dodatkowymi kosztami, ale jest to też pewien powiew świeżości, wyjście poza ten nasz codzienny domowy angielski.

I to co dla mnie osobiście najważniejsze – od kiedy dzieci słuchają nagrań Anastazja (moje starsze dziecko, w październiku skończy 4 lata) zaczęła dużo więcej mówić po angielsku – czy to samodzielnie w zabawie, czy odpowiadając mi. Znasz naszą historię i wiesz, że mimo tego, że angielskiego u nas było zawsze bardzo dużo, to u Anastazji zdecydowanie dominował polski. Już same te nagrania przyniosły u nas wiele dobrego 🙂 Jestem pewna, że gdyby uczęszczała dodatkowo na zajęcia, to te efekty byłyby jeszcze lepsze!

5. Czy według Ciebie metoda ta jest skuteczna w nauczaniu dzieci angielskiego bez dodatkowego wsparcia w postaci angielskiego w domu? Jak oceniasz postępy znanych Ci dzieci, które uczęszczają na te zajęcia?

I to jest właśnie istota metody Helen Doron – ten angielski dodatkowy w domu jest! Wprowadzany właśnie poprzez nagrania. A to nie wszystko – na przykład dla nastolatków jest też dodatkowo Teen Buzz Radio. To nie jest tylko angielski na zajęciach – my dodatkowo tworzymy dziecku anglojęzyczne środowisko w domu. Słuchanie w domu plus późniejsza praca nad tymi nagraniami na zajęciach daje bardzo dobre efekty.

 Miałam okazję obserwować przez kilka miesięcy dzieci na zajęciach Helen Doron, zanim sama zrobiłam szkolenie na nauczyciela. Byłam pełna podziwu jak dużo te dzieci mówią i jak chętnie to robią! Zajęcia są pełne energii, rozmaitych aktywności, gier, ale przy tym – są wypełnione językiem. I to naprawdę jest nauka przez zabawę ze świetnymi rezultatami. Niestety, ale statyczny angielski szkolny, w dużych grupach nigdy nie przyniesienie takich efektów.

6. Czy metoda ta jest według Ciebie lepsza od tradycyjnych kursów angielskiego dla dzieci?

Tak, przede wszystkim dlatego, że często dzieci zaczynają uczęszczać na zajęcia tą metodą w wieku 3-4 lat, a do 6-7 roku życia dzieci najlepiej przyswajają języki, ich reguły gramatyczne, fonetyczne. Poza tym zajęcia są multisensoryczne, aktywności statyczne są przeplatane zabawami ruchowymi. Nawet w starszych grupach, gdzie zabawy jest zdecydowanie mniej, pojawiają się gry oraz tak lubiana rywalizacja.

Ogromnym atutem metody jest ta wspomniana przeze mnie kompleksowość oraz otaczanie językiem nie tylko na zajęciach. I mimo, że zajęcia odbywają się raz w tygodniu, to dzięki nagraniom (jak również aplikacjom) rodzice i dzieci nie są pozostawieni sami sobie i ta nauka języka odbywa się codziennie.

MOJA OPINIA:

Zaprosiłam do rozmowy Magdę, bo trudno mi się jest wypowiadać, nie mając żadnego kontaktu z tą metodą. Jednak po zapoznaniu się z tym, jak opisuje ją Magda oraz z przykładowymi materiałami mogę stwierdzić: 1) to co zawsze: czyli według mnie każda ekspozycja na angielski jest na plus (jeśli nie zniechęca dziecka ani nie jest źle prowadzona). Pytanie, czy kogoś stać na dodatkowe koszty. 2. kursy metodą Helen Doron wydają mi się lepszą alternatywą niż tradycyjne kursy dla dzieci – podoba mi się nastawienie na mówienie i otaczanie dzieci angielskim także w domu. Rzeczywiście wielu rodziców, z którymi rozmawiałam potwierdza, że dzieci, w przeciwieństwie do poprzednich kursów, zaczynają używać tego, czego nauczyły się na zajęciach i z materiałów. 3. materiały nie podobają mi się graficznie, natomiast cieszy mnie, że są w całości po angielsku (normalny mówiony angielski od native speakerów).

Moje obawy: Musiałabym przekonać się, czy nauczyciele nie skupiają się przez większość czasu na piosenkach, oraz czy materiały na dalszych etapach rzeczywiście uczą czegoś więcej niż podstaw.

Czy uważam, że takie zajęcia są koniecznie dla osób już wychowujących dzieci w domu w otoczeniu angielskiego? Nie, ale tak jak Magda stwierdziła – zawsze to jakieś urozmaicenie i możliwość pokazania dziecku świata, w którym inne osoby również mówią po angielsku. Myślę, że gdybym sama nie znała angielskiego, to byłaby to pierwsza metoda, jaką chciałabym wypróbować, aby się wspomóc.

Podzielcie się koniecznie swoimi doświadczeniami w komentarzach!

English Speaking Mum
Wielbicielka i popularyzatorka idei dwujęzyczności zamierzonej w Polsce. Jeśli podobają Ci się tworzone przeze mnie treści, zapraszam Cię do obserwowania mojego konta na Facebooku oraz Instagramie oraz zapisu na newsletter poniżej. Udostępnianie przez Was moich wpisów umożliwi mi dotarcie do większego grona odbiorców i promowanie dwujęzyczności w naszym społeczeństwie.

Komentarz

Dodaj komentarz