Blog

Dwujęzyczność zamierzona, a dalsze życie i szkoła – wywiad z mamą nastolatka

„A co będzie później?” „Co, gdy dziecko zacznie szkołę?” „Czy nie będzie się nudzić?” „Czy nie będzie przeszkadzać nauczycielowi?” Takie pytania, w których pobrzmiewa martwienie o przyszłość, dostaję od rodziców naprawdę często.

Moja dzisiejsza rozmówczyni jest mamą trójki chłopców. Z dwujęzycznością zamierzoną działa już od kilkunastu dobrych lat! Grzech nie skorzystać z jej wiedzy i doświadczenia, dlatego cieszę się, że możemy dziś wspólnie dowiedzieć się nieco więcej o dwujęzycznym wychowaniu w jej wykonaniu. Moja imienniczka Justyna prowadzi konto na Instagramie @prostymjęzykiem, na którym dzieli się swoimi doświadczeniami oraz gotowym słownictwem. Zapraszam na długi wywiad, w którym postarałam się wypytać ją o wszystko, co chcielibyście wiedzieć!

Skąd pomysł na dwujęzyczność zamierzoną? Czy zaczęłaś od pierwszego dziecka od urodzenia?

W czasach liceum pracowałam jako niania w Kanadzie. Podczas gdy ja cały czas sporym wysiłkiem szlifowałam język, byłam otoczona ogromnym gronem dwujęzycznych dzieci, które z łatwością przełączały się między językami… W wieku 18 lat byłam pewna, że wyjdę kiedyś za mąż za Kanadyjczyka i moje dzieci tez będą dwujęzyczne 😀 Życie potoczyło się inaczej, ale stwierdziłam, że spróbuję zrobić coś podobnego w Polsce. Mój pierwszy syn urodził się po drugim roku studiów filologicznych, więc co nieco angielskiego słyszał już w brzuchu, ale w pełni podjęłam się tego wyzwania dopiero, gdy miał 10 miesięcy i zauważyłam, że bardzo dużo rozumie po polsku i zaczyna się komunikować.

Jaką metodę obrałaś i czy szukałaś wiedzy o dwujęzyczności w książkach lub innych źródłach? Czy miałaś kłopoty ze słownictwem?

Cała wiedza, którą posiadałam opierała się na dwujęzycznosci naturalnej. Starałam się stosować jak najwięcej ekspozycji. Metoda OPOL wydawała mi się nie do zrealizowania w Polsce, kojarzyłam ją jedynie z mieszanymi małżeństwami.

Czy Twój mąż był od początku przekonany do tego pomysłu? Czy Ci w jakikolwiek sposób pomagał lub pomaga w dwujęzycznym wychowaniu? Jak radziłaś sobie z reakcjami otoczenia?

Tak, był bardzo przekonany i wierzył mi, że wiem, co robię. Widział w tym same korzyści. Jedynie Teściowa obawiała się, że za bardzo obciążam dziecko. Na tym etapie w dwujęzycznym wychowaniu byłam zupełnie sama. Najciężej było mi zdobyć jakiekolwiek materiały dla dzieci. Mój brat przysyłał czasem książki z Kanady, ale treści audio były zupełnie niedostępne w Polsce.

Kiedy zobaczyłaś pierwsze efekty mówienia po angielsku do dziecka?

Bardzo szybko! Najstarszy syn już po kilku miesiącach rozumiał wszystko, co do niego mówiłam. Stosunkowo wcześnie zaczął mówić i mówił zarówno po polsku, jak i po angielsku.

Czy Twoje dzieci mieszały języki i w jakim wieku im to minęło?

Cała trójka mieszała języki. Obecnie zauważyłam, że średni syn bardzo stara się nie mieszać (np. nie ma już zupełnie zwyczaju wtrącania polskich słów do angielskiego zdania, gdy nie zna odpowiednika). Niestety mamy teraz taką fazę, że bardzo go to zniechęca i woli przejść na polski, bo wszystkie słowa będzie znał – więc czasem wolałabym, żeby nadal wtrącał!

Czy dzieci w jakimś wieku się buntowały na angielski?

Pierwsza klasa podstawówki w przypadku starszego i średniego syna to był taki trudny okres. Przestawiamy się na oficjalne uczenie się materiału szkolnego po polsku (dziecko niemające problemów z przyswajaniem materiału ogarnie w dwóch językach – o ile rodzic ma siły, zasoby emocjonalne i czas). Ale jest to czas, kiedy mi jako rodzicowi jest trudniej trzymać wystarczająco duży poziom ekspozycji, aby dla nich używanie języka angielskiego było łatwe. Jeśli zaczynają mieć trudności, to pojawia się niechęć. Na szczęście jeśli rodzic sie nie podda, to mija!

Jak w chwili obecnej wygląda znajomość angielskiego przez Twoich synów?

Najstarszy syn mówi całkowicie płynnie. W te wakacje gościliśmy u siebie kuzynów ze Stanów i jego poziom językowy był świetny! Napawa mnie to ogromną dumą, jak słyszę te wszystkie potoczne zwroty, które dla niego są bardzo naturalne… Średni syn ogólnie nie należy do rozmownych osób, ciężko się mu przebić w tłumie (braci), ale jak poświęcam mu czas 1:1 jest w stanie prowadzić swobodną rozmowę na różne tematy (oprócz piłki nożnej, bo tutaj wchodzimy w takie zawiłości, że zawsze brakuje mu słownictwa 😉 Najmłodszy do 3 roku życia mówił do mnie głównie po angielsku (zdecydowanie). Teraz chodzi do przedszkola i bardzo ciężko mi go zmobilizować, by używał angielskiego (nie potrafi jeszcze narzucić sobie dyscypliny i wybrać jednego języka). 

Jak syn odnalazł się w polskiej szkole na lekcjach angielskiego? Czy kontynuujesz mówienie do starszych dzieci po angielsku wciąż w dużym zakresie czy przechodzisz już na polski?

Obserwuję u siebie taką zależność, że im starsze dziecko, tym bardziej przechodzę na polski. Ale już mnie to zupełnie nie martwi! Bo z najstarszym (13l) jeśli chcemy, to jesteśmy w stanie przeprowadzić rozmowę na każdy właściwie temat (od opisu pranków youtuberów, które oglądał, przez inwestowanie w bitcoina, po 2 wojnę światową, którą aktualnie przerabiamy na potrzeby szkoły). 

Na lekcjach angielskiego się nie odnalazł i niestety nauczycielka nie zrobiła nic, aby nie marnował w trakcie lekcji swojego czasu. I to nie dlatego, że źle trafiliśmy jeśli chodzi o nauczyciela. Dziecko dwujęzyczne w klasie to jest jednak dla nauczyciela pewne wyzwanie i trudność, jeżeli miałby się zaangażować w rozwój językowy takiego dziecka. U nas takiego zaangażowania ze strony nauczyciela nie było i syn był traktowany zupełnie tak, jak całą resztę klasy. Wiązało się to czasem z absurdami (musiał obowiązkowo zapisywać wymowę słówek ołówkiem, np. łan, tu, fri, for…. – wiem, wiem, że kontrowersyjne, ale cóż zrobić), ale głównie po prostu nie robił nic, a sprawdziany i tak pisał na piątki i szóstki. Szczerze mówiąc jakoś mu to bardzo nie doskwierało i miał luz całą podstawówkę. Aby nie stał w miejscu wysilałam się ja… Na szczęście od września zaczynamy edukację domową na okres ósmej klasy i będziemy w końcu robić wszystko po swojemu.

Mogę tez wspomnieć o tym, jak podchodzili do naszej dwujęzyczności inni rodzice, zwłaszcza w pierwszych latach podstawówki. Za każdym razem po wywiadówce wspominali, jak dużo czasu musza poświecić z dziećmi, aby przygotowały się one do sprawdzianów. Małym dzieciom niestety ciężko się przestawić na tryb szkolny i wszystko spada na rodziców. Monotonne wkuwanie słówek nie wszystkim przypada do gustu, więc dla wielu rodziców jest to walka ze zniechęceniem i oporem dzieci. Widziałam więc na własne oczy, że choć dwujęzyczność zamierzona to dużo pracy dla rodzica na początku, to jednak najczęściej w którymś momencie nas to dopadnie tak czy inaczej – chyba, że trafi się nam wyjątkowo samodzielny egzemplarz dziecka.

Drugi syn, który skończył obecnie pierwszą klasę na angielskim skupia się jedynie na pisowni, bo wymowę i znaczenie wszystkich słów, które przerabiali doskonale zna. Jego starszy brat czytanie i pisanie po angielsku opanował jeszcze przed rozpoczęciem szkoły, a on jednak potrzebuje na to więcej czasu. Wiec przynajmniej mam poczucie, że coś jednak z tego angielskiego w szkole wynosi 😉

Czy dzieci uczą się też innych języków i jeśli tak, to jak im idzie?

Ja osobiście mówię bardzo dobrze jeszcze po francusku. Ale zabrakło mi motywacji, czasu i zdrowia psychicznego, aby ten język wprowadzić w domu. Chłopcy chodzą na niemiecki do tradycyjnej szkoły językowej i bardzo nie lubią 😀 Więc mój plan, że ucząc ich angielskiego naturalnie zaoszczędzimy czas i wykorzystają go, aby opanować jakiś drugi język się zupełnie nie powiódł 😉

Czy rodzeństwo rozmawia ze sobą po angielsku?

Tak! Nie zawsze oczywiście, ale bardzo często się zdarza, że mówią po angielsku! Najstarszy też pomaga mi przy wprowadzaniu angielskiego w domu – potrafi im przeczytać książkę, porysować coś, mówiąc po angielsku. To jest rewelacyjne!

Co z emocjami? Wielu moich obserwatorów obawia się o więź emocjonalną – czy według Ciebie jest się o co bać?

Mój poziom angielskiego jest na tyle dobry, że mnie to nie martwiło. Byłam otoczona dziećmi naturalnie dwujęzycznymi i kopiowałam sposób interakcji Kanadyjczyków, które zaobserwowałam w stosunku do swoich dzieci. Natomiast już w przypadku francuskiego musiałabym się podszkolić. Nigdy nie stosowałam OPOL, a wydaje mi się, że tylko te osoby muszą zadbać o wystarczająco wysoki poziom językowy, aby te relacje tworzyć. 

Chciałabym przy tej okazji zwrócić uwagę, że właśnie dzięki znajomości angielskiego moje dzieci mogą tworzyć ze mną głębsze relacje! Z najstarszym obejrzeliśmy już wiele filmów, czy przeczytaliśmy książki w oryginale, które są dla mnie ważne i które jest w stanie zrozumieć tylko dzięki znajomości języka. To samo dotyczy popularnych piosenek, które dzieciaki słyszą w radio lub na YouTube (a mają do tego świetne ucho i znają aktualnie hity zagranicznych wykonawców lepiej, niż ja). Jesteśmy w stanie je sobie razem śpiewać w samochodzie i to bardzo nas do siebie zbliża i tworzy wspomnienia.

Czy dostrzegasz jakieś minusy dwujęzyczności zamierzonej?

Żadnych! Może jedynie, że nie są tak oczytani z polską literaturą… Ale być może zależy to też od charakteru chłopców – są dziećmi, które wolą sporty, wszelkie aktywności fizyczne od czytania, więc bez mojej inicjatywy raczej po książki nie sięgają. A jak sięgamy wspólnie, to ja wybieram te po angielsku…

Czy jakbyś mogła cofnąć czas coś byś zmieniła? Czy miałaś kryzysy? Czy zdążyło Ci się odpuścić na jakiś czas dwujęzyczne wychowanie?

Miałam nie tyle kryzysy, co okresy, kiedy byłam bardzo zajęta, przebodźcowana i miałam mniej siły… Trójka dzieci w sporych odstępach wiekowych, z których każdy ma inne potrzeby, łączenie tego z obowiązkami zawodowymi… – czasem nie było łatwo, żeby codziennie czytać każdemu inną książkę i słuchać, jak reszta się kłóci, bo chcieli, żeby przeczytać coś zupełnie innego. Więc czasem zmniejszała intensywność – czasu poświęconego na aktywne otaczanie ich językiem (takie bardziej zaawansowane, tematyczne). Podstawowe rozmowy na temat czynności dnia codziennego były codziennie, ale one na pewnym etapie już nic nie wnoszą, jeśli na tym poprzestaniemy, to nie ma postępów… Jak byłam bardzo zmęczona, ratowałam się bajkami, które u nas wolno oglądać tylko po angielsku.

Co Twoje dzieci myślą o swojej dwujęzyczności? Czy są za nią wdzięczne?

Bardzo! Najstarszy dostrzega, ile pracy koledzy wkładają w przygotowania do sprawdzianów. Średni syn zaś miał trudności z czytaniem po polsku i miał przez to niską samoocenę. Każda porażka zniechęcała go do dalszych prób… A ten angielski to było coś, w czym był dobry i czuł się dzięki temu wyjątkowo!

Jaka minimalna ekspozycja dzienna Twoim zdaniem wystarczy, aby dzieci mówiły płynnie po angielsku? I czy Twoim zdaniem zostaną dwujęzyczne już zawsze?

Myslę, że zostaną dwujęzyczne, jeśli dotrwamy do 10 roku życia lub później… Jeśli pozwolimy im na użytkowanie internetu w tym wieku, będą w stanie samodzielnie otaczać sie treściami w języku angielskim, które je imteresują. Mój najstarszy syn obecnie konsumuje ogromne ilości treści na temat Elona Muska i koszykówki 😀

Ekspozycja minimalna? Powiedziałabym, że jak największa! W naszym przypadku z maluchami było tego naprawdę dużo. Z drugiej strony poszli do przedszkola w wieku 2-3 lat, nie stosowałam OPOL, czas z dziećmi miałam dopiero po pracy, czyli około 16/17, a często mieli jeszcze inne zajęcia… Więc jak spojrzę obiektywnie z boku i naprawdę „policzę”, to nie ma tego aż tak dużo, a efekty i tak są dla mnie bardzo zadowalające. 

Jaką jedną radę chciałabyś dać innym rodzicom?

Myślę, że gdybym miała szukać przyczyny naszej pozytywnej historii z dwujęzycznością, to nie ilość, ale jakość czasu po angielsku się liczy. Będąc pracującą mamą zawsze miałam z tego powodu wyrzuty sumienia. Starałam się wiec ten czas, który mamy wykorzystać jak najlepiej. Na wygłupy i zabawy. Nigdy też nie pozwoliłam kojarzyć angielskiego z przymusem, żadnego terroru językowego nie było!

Zawsze miałam też takie zdanie, że dziś chłopcy mówią mniej chętnie, czy słabiej, bo np. miałam dla nich mniej czasu w ubiegłym tygodniu, ale w przyszłym to nadrobię i będzie lepiej. I tak tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem i rok za rokiem.

Zawsze, jak czytam przemyślenia Justyny, czuję, że naprawdę wiele nas łączy. Dziękuję jej jeszcze raz serdecznie za wyczerpujące odpowiedzi i podzielenie się z nami swoimi doświadczeniami. Swoje pytania możecie zadawać w komentarzach!

English Speaking Mum
Wielbicielka i popularyzatorka idei dwujęzyczności zamierzonej w Polsce. Jeśli podobają Ci się tworzone przeze mnie treści, zapraszam Cię do obserwowania mojego konta na Facebooku oraz Instagramie oraz zapisu na newsletter poniżej. Udostępnianie przez Was moich wpisów umożliwi mi dotarcie do większego grona odbiorców i promowanie dwujęzyczności w naszym społeczeństwie.

Komentarz

Dodaj komentarz