Blog

dziecko miesza języki - dlaczego?

Dlaczego dziecko miesza języki?

Dla wielu z Was, którzy znają i posługują się na co dzień językami obcymi to, co napiszę, nie będzie niczym odkrywczym. Bo to pozornie nie jest nic odkrywczego, także dla mnie. Słyszałam przecież wielokrotnie o tym całym code-switching, który sprawia, że moje dziecko „miesza” języki.

A jednak w pewnym momencie jasno zdałam sobie sprawę, dlaczego dziecko miesza języki. I zapaliła się w moim mózgu wielka lampa LED, by rozjaśnić wiele moich wątpliwości. Ale zacznijmy od początku.

Większość dzieci miesza języki, większość rodziców się tym martwi

Gdy któryś z rodziców zwerbalizuje swoje wątpliwości w grupie wspierającej wczesne wprowadzanie języków u dzieci, to najpewniej dostanie mnóstwo odpowiedzi zapewniających, że to normalne, że to taki etap, że nie ma się czym martwić, moje dziecko też miesza/mieszało języki, a dodatkowo bardzo to przecież zabawne (tu pojawiają się przykłady śmiesznych tworów językowych autorstwa pociech osoby komentującej). Wszystko super, bo to wszystko jest prawdą. Także to, że sytuacje te mają swój potencjał komiczny;) Ja Wam oszczędzę protekcjonalnego „nie ma się czym martwić,” zgodnie z pedagogiką bliskości nie będę zaprzeczać Waszym uczuciom 😀 Zwłaszcza, że mam podobne. Martwieniem bym tego nie nazwała, bo wiem, że to całe mieszanie jest w granicach normy itd. Ale wcale mnie ono nie cieszy. Przyznaję otwarcie: wolałabym, aby moje dziecko jasno rozgraniczyło języki, najlepiej tu i teraz, posługiwało się na przemian piękną polszczyzną, za chwilę piękną angielszczyzną, a kiedyś być może sprechało w Hochdeutsch. A przynajmniej po prostu nie mieszało jak opętane.

Wszystko płynie czyli fazy

Odkąd języki obce zamieszkały w naszym domu, jedyną stałą jest to, że sytuacja się co chwila zmienia. Chwilę temu mogłam powiedzieć „Moje dziecko już właściwie nie miesza języków”. Bo tak było. Nastało to z momentem, gdy puściły wszystkie bariery i maluch rozgadał się po angielsku, do czego w dużej mierze przyczynił się mój mąż. Dzięki temu, że zaczął również odpowiadać po angielsku, coś w małej głowie kliknęło, że nie ma co się przestawiać i możemy po prostu bawić się po angielsku (chociaż język polski dalej obecny był w domu w bardzo dużym stopniu). Przedszkole + koledzy = język polski i tutaj nigdy problemu nie było, więc języki te się po prostu rozgraniczyły jakoś naturalnie. Ale taki stan nie trwał długo. W pewnym momencie, nawet mimo zmniejszonej ekspozycji z naszej strony (m.in. przez choroby), synek wybrał sobie angielski jako główny język komunikacji. Być może faza na słuchanie bajek anglojęzycznych w formie audiobooków całymi dniami miała na to wpływ. A może po zaawansowanej analizie gramatyczno-leksykalnej doszedł do wniosku, że po angielsku mówi się szybciej i łatwiej. I tak jak nie miesza, mówiąc po angielsku, w komunikacji po polsku zaczął wplatać bardzo często angielskie słówka. Czasem także niemieckie.

Wiem, czemu dziecko miesza języki! Eureka!

To, jak się czuje osoba władająca więcej niż jednym językiem, wiedziałam od dawna. Za mną 5 lat studiów z zakresu lingwistyki stosowanej, podczas których na jednych zajęciach tłumaczyliśmy konsekutywnie z polskiego na angielski, by na drugich zasiąść do kabiny i próbować swoich sił w tłumaczeniu symultanicznym tym razem z języka niemieckiego. Ale dopiero gdy sama zaczęłam używać na poważnie na co dzień przez 12 godzin dziennie 3 języków w podobnym zakresie, dotarło mnie, jakie to trudne ćwiczenie mentalne. Znacie pojęcie „chomika mentalnego”, który kręcąc się w kołowrotku pomaga nam wymyślać różne rzeczy? Niniejszym przedstawiam Wam „szczeniaczka językowego”, który w moich wyobrażeniach mieszka w głowie osoby wielojęzycznej. Szczeniaczek ten ma za zadanie aportować dla nas z szufladek językowych słowa, których akurat potrzebujemy. Stara się biedaczek jak może, jest pełen chęci i zapału. Wie, czego szuka i zazwyczaj przynosi właściwe słowo, tyle że szufladki mu się czasem mieszają. Przykładowo dlatego, że akurat dane słowo leżało na wierzchu w szufladce angielskiej, nie widział sensu przekopywania się przez słownictwo polskie. Zegar przecież tyka, a my potrzebujemy wypowiedzieć się tu i teraz. NA PEWNO znacie to uczucie, że chcecie użyć jakiegoś słowa, ale nie macie do niego dostępu. U osób, które znają więcej języków, w miejsce tej pustki czasem pojawia się słowo z innej szufladki i uparcie blokuje wyszukanie słowa w języku docelowym. Nasze dziecko ma w swojej głowie dokładnie taką samą sytuację. Tylko zupełnie inaczej na nią reaguje. Ja staję, drapię się po głowie, wysilam, po czym poddaję i zerkam szybko do słownika lub pytam potomka „Jak jest po niemiecku X?” Ku mojej radości w większości wypadków potrafi mi odpowiedzieć (decydując się na wychowanie dwu- lub wielojęzyczne dopiszcie po stronie „Plusy” posiadanie chodzącego słownika zawsze pod ręką). Co robi za to moje dziecko? Bierze to, co szczeniaczek językowy mu podsuwa i po prostu mówi! Dla dzieci kluczowa jest komunikacja. Mówimy po to, aby coś przekazać. Poprawność i inne konwenanse, jak dobrze wiemy, nie mają dla dzieci żadnego znaczenia, i to właśnie dlatego z taką łatwością uczą się one języków. Oczywiście „szczeniaczek językowy” to tylko mój wymysł i nie traktujcie go zbyt poważnie;) Na pewno to, jak to realnie może wyglądać, prędzej opiszą dla Was badania naukowe – jeśli znajdziecie jakieś ciekawe, podzielcie się proszę!

Mieszanie języków – wnioski?

To, jak to działa u dorosłych rozumiemy, natomiast dzieci z niewiadomych przyczyn traktujemy zupełnie inaczej. Gdy koleżanka rozmawiając z nami, mówi, że obejrzała „najfajniejszy serial ever”, a kolega z pracy ją „stalkinguje”, to nie podejrzewamy jej jakoś o nieumiejętność rozróżnienia języków. Ani nawet o nieznajomość wyrażeń po polsku. Raczej o to, że ze względu na znajomość angielskiego pewne rzeczy łatwiej jej wyrazić za pomocą kalki, jakiegoś słowa nie pamięta lub po prostu świadomie wybrała dane obcojęzyczne słowo. Dokładnie takie same mechanizmy zauważam u dzieci. Więc zanim zaczniemy się martwić, że nasze dziecko nie zna słów w jakimś języku, spróbujmy zrozumieć, co tak naprawdę najczęściej stoi za tak zwanym „mieszaniem”.

Możliwe powody „mieszania języków”

1. Bo priorytetem jest dla nich komunikacja tu i teraz, a nie poprawność. Korzystają więc ze słów, które mózg podsuwa im w pierwszej kolejności. Jeśli więc bawię się często z dzieckiem w „fire engine” i akurat to słowo pojawia się rzadziej po polsku, to na ulicy raczej wykrzyknie nazwę pojazdu po angielsku. Nie znaczy to, że nie zna jej po polsku. Taki zarzut wydaje się absurdalny zwłaszcza w przypadku prostych codziennych słów (uwierzcie więc w swoje dzieci i nie martwcie się).

2. Bo czasem łatwiej im coś wyrazić w drugim języku. Jak wiemy, nie wszystkie wyrażenia mają bezpośrednie odpowiedniki w innym (czasem nam one też po prostu umykają). Weźmy np. na warsztat wyrażenie „kiss it better”. Wiadomo, po polsku można powiedzieć po prostu „pocałuj”. Jednak znając oba warianty uważam, że wersja polska nie przekazuje całości informacji, którą mamy tu do przekazania. Jestem więc przekonana, że będę już zawsze od swojego dziecka słyszeć „kiss it better”, dopóki nie będzie to „uncool”.

3. Dzieci mieszają nieraz całkowicie świadomie i celowo. Bawią się językiem. Widzę to wyraźnie zwłaszcza teraz, gdy doszedł język trzeci. Widzę, jak synek celowo wplata do rozmowy słówka niemieckie, mimo że na 100% zna polski/angielski odpowiednik. Cieszy go to i bawi. Mnie również.

4. Czasem oczywiście, zwłaszcza na początku nauki, mieszanie wiąże się z nieznajomością słowa/wyrażenia w drugim języku. Ten powód mieszania jednak łatwo „wyeliminować” i najszybciej zanika. U nas tak obecnie wyglądają rozmowy po niemiecku, gdy z braku znajomości słów wplatane są często gęsto słówka angielskie. Tak samo jak w przypadku początków z angielskim wplatane były słówka polskie. Normalka.

O czym warto pamiętać

Bardzo ważne w temacie mieszania jest dla mnie to, że jest to „przypadłość” nie tylko uzależniona od wieku dziecka, ale po prostu od jego osobistych predyspozycji. Potwierdzają to rodzeństwa, w których często jedno z dzieci niemal od początku mówi albo w jednym albo w drugim języku, a drugie natomiast radośnie je miesza przez bardzo długi czas. Jest to wiadomość pocieszająca. Niektóre dzieci tak po prostu mają. Tak jak niektórzy dorośli mają do tego mniejszą lub większą tendencję. I sprawa druga: liczba języków ma pewne znaczenie. Wielokrotnie rozmawiałam na te temat z innymi mamami na fejsbukowych grupach oraz na żywo podczas naszych warszawskich anglojęzycznych spotkań. Kolejny język w większości przypadków sprawia, że tracimy ułamek płynności w języku pierwszym. Ja tego doświadczam nieustannie. Gdy włączyłam angielski do codziennego użycia w mowie, mój polski trochę cierpiał w chwilach, gdy angielskie słówko blokowało drogę temu polskiemu. Natomiast gdy dołączyłam niemiecki, mój angielski stracił na płynności. Intensywna nauka języka sprawiła, że niemieckie słownictwo, które ćwiczyłam wieczorami, nachodziło w mojej głowie na znane przecież dobrze przeze mnie angielskie odpowiedniki. W mojej pamięci były one świeższe i żywsze, przez co wychodziły na pierwszy plan. Wniosek jest taki, że o ile z dziecięcego „niekontrolowanego” mieszania wyrośnie zapewne każdy, nachodzenie na siebie języków jest i zawsze będzie jednym z problemów ludzi wielojęzycznych. Kropka.

Jak postępować?

Wedle własnego uznania! Każdy ma inne priorytety, inną sytuację. Każdy widzi swoje dzieci i decyduje, czy coś należy zmienić i jakoś działać. A może tylko zaakceptować sytuację jako normalną i przemijającą i robić dalej swoje. Ja po przeanalizowaniu naszej sytuacji stwierdziłam, że mieszanie często pojawiało się w sytuacjach, gdy dany aspekt życia był „przerabiany” tylko w jednym języku. Jak z tą zabawą w straż pożarną. Moje dziecko miało utrwalone np. słowo „axe”, za to słowo „toporek” pojawiało się bardzo rzadko. Od tego czasu staram się świadomie używać trzech języków zamiennie podczas różnych zabaw, aby pomóc w utrwaleniu słów w każdym z nich. Mówiąc zamiennie mam na myśli: dziś bawimy się w strażaków po niemiecku, jutro po polsku, a za 3 dni po angielsku. A nie, że w ciągu jednej zabawy przełączam się między językami. W taki sposób bawimy się wyłącznie z kartami obrazkowymi, o czym możecie poczytać w tym wpisie. Zauważyłam poprawę po takich działaniach, natomiast jestem świadoma, że mieszania jako takiego nie jesteśmy w stanie wyeliminować całkowicie (patrz zdanie podsumowujące poprzedni akapit). Są to jednak wyłącznie moje osobiste wybory, dopasowane do mojej rodziny i do naszej znajomości języków oraz aktualnej sytuacji. Wiele razy powtarzam, że jestem za elastycznym reagowaniem na to, jak sytuacja wygląda u nas w danej chwili. Być może za miesiąc zaobserwuję zanikanie angielskiego na rzecz polskiego, i wtedy wznowię wysiłki w stronę tego języka, a język polski zacznę ograniczać do minimum. Jeśli Wy działacie ze strategią OPOL, albo Wasze dziecko dopiero zaczyna mówić (kiedy mieszanie jest tym bardziej naturalne), to moje działania nie będą mieć żadnego zastosowania do Waszej sytuacji. Piszę o nich jedynie informacyjnie i ewentualnie podsuwając jakiś pomysł rodzicom, którzy znajdują się w sytuacji podobnej do naszej.

Więcej na temat code-mixing i code-switching

Więcej na temat tych zjawisk możecie przeczytać m.in. w tym artykule z portalu dwujęzyczność.info, na który natrafiłam już po napisaniu tego posta. Autorka podaje podobne przyczyny nakładania się języków, chociaż np. neguje istnienie „szufladek językowych”, które istnieją w mojej wyobraźni;) Chodzi jej jednak o takie szczelnie zamknięte pojemniki, które powinny sprawiać, że mówiąc w jednym z języków trzymamy się go w 100% oraz że jesteśmy w sumie dwiema jednojęzycznymi osobami w jednym ciele – z tym się również nie zgadzam. Naukowych artykułów na temat naprzemiennego używania różnych kodów językowych znajdziecie w Internecie bardzo dużo i jeśli temat ten spędza Wam sen z powiek to zachęcam do zapoznania się z nimi. W ramach tego bloga chcę pisać o językach w przystępny, luźny sposób od strony praktyka, co mam nadzieję również do wielu z Was trafia.

Wnioski

Wnioski każdy może wyciągnąć dla siebie sam. Wiem, że są ludzie, którzy głoszą, że: „lepiej znać jeden język a dobrze”. Ja do nich nie należę. Są ludzie, którzy powiedzą: „jeden język obcy wystarczy, bo chcę, aby dziecko poznało go porządnie”. Ma to oczywiście sens. Są ludzie, którzy powiedzą: „chcę zapoznać moje dziecko z tyloma językami, ile dam radę, bo z każdego coś wyniesie, a samo przyswajanie nowego języka to niesamowita gimnastyka umysłowa”. I super. Każdy robi, jak uważa. Grunt, aby tego, że dziecko miesza języki, nie traktować jako przeciwskazanie do dalszej nauki.

PS. Wracam do tego wpisu po 4 latach i daję znać: mieszanie wygasło niemal całkowicie i to bardzo dawno temu;) Dziś moje dziecko podobnie jak jak czasem celowo wplata słowa z innych języków. Przez 99% czasu trzyma się jednak jednego podczas swoich wypowiedzi.

English Speaking Mum
Wielbicielka i popularyzatorka idei dwujęzyczności zamierzonej w Polsce. Jeśli podobają Ci się tworzone przeze mnie treści, zapraszam Cię do obserwowania mojego konta na Facebooku oraz Instagramie oraz zapisu na newsletter poniżej. Udostępnianie przez Was moich wpisów umożliwi mi dotarcie do większego grona odbiorców i promowanie dwujęzyczności w naszym społeczeństwie.

2 komentarze

Dodaj komentarz